Od kiedy jestem Matką moje życie przypomina rozpędzony roller coaster.
Nie, nie ja wcale nie mam ochoty wysiadać.
Boję się, że gdybym wyskoczyła, wypadła z torów, nie byłoby już powrotu do tej mknącej kolejki.
Sama przecież tak bardzo chciałam wsiąść do tego rozpędzonego wagonika, nikt mnie do tego nie zmusił, nikt nie wepchnął.
Skoro więc tak zdecydowałam, to jadę!
Czasem wstrzymać muszę oddech, czasem mi się robi słabo i muszę zamknąć oczy.
Nadal jednak dzielnie siedzę na swoim miejscu i patrzę przed siebie.
W dół i za siebie staram się nie zerkać.
Nadal jednak dzielnie siedzę na swoim miejscu i patrzę przed siebie.
W dół i za siebie staram się nie zerkać.
Jadę pod górkę i boję się, że zaraz znów będę spadać w dół z zawrotną prędkością.
Krzyczę z przerażenia, nie mogąc doczekać się, kiedy wreszcie zwolni ta kupa złomu.
Raz uczucie przeciążenie, a raz nieważkość.
Błędnik szaleje, raz jestem sparaliżowana strachem, a raz czuję euforię.
Oddycham z ulgą.
Kolejny zjazd jest już zaliczony.
Na myśl, że przede mną jeszcze kilkanaście zakrętów i jazda do góry nogami miękną mi kolana.
Wtapiam się w plastikowe siedzonko i trzymam się mocno zabezpieczającego kawałka metalowej rury.
Wtapiam się w plastikowe siedzonko i trzymam się mocno zabezpieczającego kawałka metalowej rury.
Jazdę tą szaleńczą osładza mi myśl o tych czterech przednich zębach odsłoniętych przez jej uśmiech i ten śmieszny wyraz twarzy, kiedy się na mnie złości za skradzionego całusa.
Mdłości po kolejnym ostrym zakręcie przechodzą, gdy usłyszę słodki głosik wyraźnie powtarzający "Mama, mama". Ah tak, bo to przecież ta typowa podróż za jeden uśmiech.
Wytrzymam. Dam radę! Najwyżej drzeć się będę, tak jak milion innych pasażerek upchniętych ze mną w tej szalonej kolejce.
Ale chwileczkę, zobaczcie towarzysze przygody - rollercoaster zwalnia.
I popatrzcie jakie piękne są widoki z samego szczytu tej piekielnie zabawnej konstrukcji.
Podziwiajcie!
Gdyby, ktoś pomyślał, że to znowu moje narzekanie - broń Boże. To tylko skromny przejaw mojej weny, która dziś postanowiła wpaść do mnie na niezapowiedzianą herbatkę. ;)
To dzięki niej wsiadłam do tej mknącej jak wiatr kolejki, to dzięki niej w niej wciąż siedzę i żeby tej mojej słodkiej buziulki w tym poście nie zabrakło wklejam filmik z dzisiejszego spacerku po parku:
Przyjemnej podróży mamuśki. Chociaż pewnie powinnam powiedzieć "przyjemnej podróży rodzice". Czy Wasi faceci, tez jadą z Wami w tej kolejce, czy może nawet nie chętnie wchodzą do wesołego miasteczka?
Jadą jada ale myślę że częściej mieliby ochotę wysiąśc , ale cóż mówi się że my kobiety bardziej odporne jesteśmy i bardziej wytrzymałe. U mnie w domu też jest taki rollercoaster. I choć czasami ponarzekam to kocham to.
OdpowiedzUsuńA ile cudownych wspomnień będzie na "stare lata" z tych maminych podróży . ;)
OdpowiedzUsuńoj tak ! i ja się czuję jak na karuzeli - wsiadam w nią w poniedziałek, aż tu nagle robi się weekend, a po weekendzie znów poniedziałek! I pewnie nawet bym nie wiedziała, jaki dzień tygodnia, gdyby nie praca Tatinka, bo to tylko to wyznacza jakąś regularność tutaj :D
OdpowiedzUsuńDamy radę , bo kto jak nie my? :)
Pozdrawiam ciepło,
Gosia
http://krainapaozji.blogspot.fr/
No no, koleżanko, ostra jazda co?;P
OdpowiedzUsuńJa mam dzisiaj ostrą jazdę bez trzymanki, więc proszę trzymać kciuki;>
Mój jedzie i to na pełnym luzie podobnie jak ja :) Bo uwielbiamy oboje szalone kolejki czyt. nasze zwariowane rodzicielstwo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)