10 marca 2014

O szaleńcu szukającym pąków na badylach


Jaka jest Wasza definicja wiosny?

Czy zaczyna się ona wtedy, gdy zakwitną tulipany, pojawią się bazie albo dojrzycie w trawie pierwsze przebiśniegi?
A może wiosna nadchodzi wraz z przekroczeniem magicznych dziesięciu kresek powyżej zera na termometrze?
Czekacie do równonocy wiosennej, albo na napis na kartce z kalendarza, żeby świętować jej nadejście?

Dla mnie początek wiosny nie ma nic wspólnego z kalendarzem, topieniem marzanny, czy nową ramówką TVNu. Pewnego dnia po prostu ze snu przed czasem wyrywa mnie natrętny promień słońca i nie mam mu tego za złe. Grzecznie dziękuję za dłuższy dzień, za każdy poranek bez śniegu i witających mnie co rano oszronionych szyb samochodu.

Zmotywowana przez bezchmurne niebo i temperatury na plusie przestaję wyszukiwać kolejne wymówki na siedzenie pod kocem. Porzucam wtedy swoją gawrę, niechęć do wystawiania nosa na zewnątrz i idę do sklepu najdłuższą możliwą drogą. Kupuję szczypiorek i rzodkiewki, po raz 123 345 724 zaczynam misje "zdrowe odżywianie" i przygodę z Chodakowską.

Dziś pierwsza kawa wypita w ogrodzie. ♥
Wiem, że to banalne i zapewne macie już pewnie dosyć patrzenia na fejsbukowy łol zadżumiony "ochami" a "achami" na temat pogody/wiosny i takie tam. Cóż jestem typowym meteopatą i nic na to nie poradzę, że słońce i temperatura powyżej 10 robi ze mnie wariatkę szukającą pąków na badylach i patrzącą w niebo bez celu.

Kocham wiosnę! Jestem w niej totalnie zakochana, a siła uczuć do niej jest wprost proporcjonalna do ilości kresek na termometrze i odwrotnie proporcjonalna do ilości zachmurzenia i opadów (czegokolwiek).

Ta pora roku zdecydowanie wpływa na mnie motywująco, pobudzająco, inspirująco... Stymuluje mój układ nerwowy niczym najlepszy napar kawowy, nakręca do działania, ładuje mój akumulator i wlewa w mój bak pozytywne myślenie do pełna. Wiosną czuję, że mogę więcej. Dłuższe dni, więcej światła, żywe kolory - to doskonały powód by wyjść z marazmu, z przed telewizora, przestać gapić się w monitor. Wyjść i zaczerpnąć świeżości, popatrzeć jak zmienia się przyroda.

Ach... już nie mogę się doczekać liści na orzechu i zapachu kwitnącego bzu. :)

6 komentarzy:

  1. Ja właśnie wczoraj, nie wiedziałem dlaczego, zauważyłem że wszystkie kobiety w okolicy przerzuciły się jogurty i to od razu light. Teraz już znam powód :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha :) To wiosna mój drogi, wiosna!
      Chociaż podobno na weekend zapowiadają pogorszenie pogody, więc obawiam się, że czekolada i chipsy znów będą trendy.... ;)

      Usuń
  2. "Wiosna wiosna wiosna ach to ty..." Chcialoby sie zaspiewac. Mnie i chyba kazdego taka pogoda nastraja pozytywnie. Pozdrawiam (Ach mam nadzieje ze pogoda nie wplynie na ilosc postow na Twym blogu bo ja juz jestem od niego uzalezniona`:) Ania M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacja o tym, że jest ktoś uzależniony od mojego bloga jest najlepszym komplementem jaki może przeczytać bloger. :)
      You made my day.
      Postaram się nie zawieść.

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.