Jeśli śledzicie moje wpisy fejsbukowe to wiecie, że w zeszłym tygodniu zaliczyłam służbowy wyjazd do Turcji, a przy okazji przeżyłam pierwszą pięciodniową rozłąkę z Olą. Mimo moich obaw, związanych z lotem samolotem (efekt pewnego nieprzyjemnego lądowania), a właściwie czterema lotami oraz reakcją Oli na moją nieobecność - przeżyłyśmy obie, chociaż nie obyło się bez łez... głównie mamusi. ;)