Nela |
Hurra jestem w ciąży - krzyczałam z radości w lipcu 2011 roku, kiedy zobaczyłam dwie kreseczki na teście ciążowym. No tak, a co z kotkiem, którego przygarnęłam trzy miesiące wcześniej? Przecież kot to samo zło, śmiertelne niebezpieczeństwo dla przyszłych matek i małych dzieci. Przecież na około ciągle trąbią, że kot to nosiciel chorób groźnych dla ciężarnej.... np. toksoplazmozy, czyli choroby wywołanej przez pasożyty wilekości 7 mikrometrów. Choroba ta może zagrozić zdrowiu bądź życiu płodu... Brrrrr... straszne. Poczytałam o toksoplazmozie w internecie i strasznych rzeczy się dowiedziałam np.że w I trymestrze może doprowadzić do obumarcia płodu, lub uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.... Bałam się. Strasznie się bałam. I nagle zaczęłam traktować mojego ukochanego kociaka, jakby był trędowaty. Nie chciałam go dotykać, jak już dotknęłam od razu leciałam szorować ręce. Mycie kuwety stało się stałym obowiązkiem męża. W sypialni Nelka (tak się nazywa kotka) już nie miała czego szukać...
Toksoplazmoza dla babć, cioć i prababć mojego nienarodzonego była nieznanym zagrożeniem. Nie zamierzałam ich w wtajemniczać (wystarczy, ze ja się przejmowałam). Im sen z powiek spędzały inne niebezpieczeństwa ze strony kotka, takie jak zagryzienie lub uduszenie niemowlęcia. Rodzina zaczęła "suszyć mi głowę" gadaniem: "pozbądź się tego kota", "co zrobisz jak będzie wskakiwał do łóżeczka dziecka, przecież może udusić", "podrapie Ci dziecko, albo zarazi chorobami", "a jak dziecko będzie miało uczulenie". Myślałam, że zwariuję.
Ze swojego dzieciństwa i okresu posiadania psa, pamiętam jednak mamy mojej słowa "zwierzę to odpowiedzialność", "decydując się na kotka czy pieska, zgadzasz się mieć obowiązki z nim związane". Od razu dodam, że nie jestem wielką kociarą. Wbrew przeciwnie, przed Nelką uważałam, że koty to fałszywe stworzenia, a słodkie są tylko na zdjęciach. Pomyślałam jednak, że skoro przygarnęłam tego kociaka to nie mogę teraz go tak po prostu komuś oddać. Tak bez walki. Przecież był zaszczepiony, odrobaczony itd. Zaczęłam szperać, pytać specjalistów. Na pierwszej wizycie spytałam Pani ginekolog. Dowiedziałam się, że najczęściej toksoplazmozą zarazić się można nie od kota (hurrra!!!), ale jedząc niedogotowane/surowe mięso np. z drobiu. Dostałam od Pani doktor następujące wskazówki:
- mycie kuwety zlecić komuś innemu, czytaj mężowi (to zrobiłam od razu, w końcu to nie była wielka przyjemność ;) )
- myć ręce po głaskaniu kotka;
- nie jeść niedogotowanego mięsa,
- wyparzać deskę i noże używane do krojenia surowego mięsa, bądź używanie do tego celu osobnych sprzętów.
No dobrze, powiedzmy, że toksoplazmozą się nie zarażę, ale co jeśli spełni się najczarniejszy sen babci i kot zagryzie mi dziecko z zazdrości? Znowu w ruch poszedł internet. Zaczęłam szukać artykułów na temat tego jak przygotować kota na pojawienie się nowego członka rodziny. Eureka! Poczytałam historie innych posiadaczy kotków i dzieci i okazało się, że sprawa nie przedstawia się tak tragicznie.
Przydatne okazały się strony:
http://twojezwierzaki.org/artykul/165/kot-i-dziecko-pod-jednym-dachem/http://kocia_stronka.republika.pl/kot_i_dziecko.html
http://www.kocipazur.org/index.php?id=287 (tu znajdziecie historie innych kotków i dzieci pod jednym dachem)
http://www.vetopedia.pl/article36-1-Koty_i_dzieci.html
Okazało się, są sposoby na to aby przygotować kotka na pojawienie się nowego członka rodziny. Jakie? Wymieniam:
- będąc w ciąży i po przyjściu na świat dzidziusia staraj się nie zaniedbywać zwierzaka. Okazuj mu tyle samo zainteresowania i czułości co przed pojawieniem się malucha. To nie jest łatwe, bo ilość obowiązków się powiększy ale zawsze można część oddać mężowi. ;)
- jeżeli boisz się, że nie sprostasz punktowi pierwszemu, można przyzwyczajać kotka do tego, że będzie musiał przebywać przez dłuższy czas sam i stopniowo ograniczać zabawy ze swoim ulubieńcem (z naciskiem na stopniowo);
- przed powrotem ze szpitala poproś kogoś z rodziny aby na chwilę wyniósł kota z domu, po czym wejdźcie z dzieckiem pierwsi, a potem przyprowadźcie kota. Kot wówczas wróci do domu i zastanie nową sytuacje, w której się znalazł. Jest szansa, że w ten sposób, kot nie poczuje się kimś ważniejszym (bo pierwszym) od dziecka. Dobrym pomysłem jest też kupienie kotkowi zabawki na pocieszenie;
- nie izoluj dziecka od kota, daj kotu szansę poznać nowego członka rodziny;
- podstawą zapewnienia bezpieczeństwa (i dziecku i kotu) jest stały dozór; Nie zostawiaj kota samego z dzieckiem!
Po głębokich przemyśleniach, podjęłam decyzję, że Nelce należy się szansa. Nie ma przecież pewności, że będzie zagrożeniem dla mojej córeczki. Korzystając z przedstawionych zasad postępowałam i postępuję do dzisiaj. Moja córeczka ma już roczek i uwielbia kotki i pieski. Jej ulubienicą jest jednak Nelcia. Ola uwielbia patrzeć jak kotek się myje, śpi i bawi. Czasami próbuje podejść do niej bliżej i pogłaskać, jednak robi to bardzo ostrożnie. Nela też woli omijać malutką z daleka, jednak zdarza się, że w przypływie czułości podchodzi i łasi się do Oli oczekując czułości, na co Olka reaguje dziką radością.
Teraz z perspektywy czasu wiem, że nie mogłam postąpić rozsądniej. W końcu dziecko wychowywane od małego w obecności kotka lub innego zwierzaka ma szansę nauczyć się szacunku, miłości i czułości do innych, będzie opiekuńcze, nauczy się dbać nie tylko o siebie, ale też o te wspaniałe stworzenia, które dając nam tak wiele, w zamian nie oczekują praktycznie niczego.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele zależy od charakteru kotka i podejścia jego właściciela do problemu. Jednak, czy to zwierze, które jest częścią Twojej rodziny, nie zasługuje na odrobinę zaufania?
więcej na temat toksoplazmozy:
mi w ciąży wszyscy kazali się pozbyć kotki bo jak wyżej w poście wszystko co złe to tylko kot... a ja no nie mogłam...no jak przecież... więc z rykiem do lekarza a ten że nie pozbywać się i zpytać się wujka googla co i jak...i tak kotka jest z nami do tej pory i pomaga przy drugim dziecku
OdpowiedzUsuń- a tak pomaga bo uczy kochania tym swoim mizianiem mruczeniem i ocieraniem się - a chłopaki to kochają
ja byłam w ciąży to kładła sie na mój brzuch, masowała go (o dziwo bez pazurków - posiadacze kotów wiedzą o co chodzi z kocimi masażami) i mruczała długo i badzo intensywnie, a jak chciałam ją zrzucić to Foch miała niesamowity (taak koty też potrafią strzelić focha)
moja kotka nawet spała z dziećmi (wiem zaraz gromy się na moja głowę posypią) a to na wózku a to pod wózkiem a nawet w łóżeczku (dzieci uwielbiały grzanie stópek przez kota)... zresztą jak dzieci są chore to kotka częściej chce przebywać w ich pobliżu, więcej się łasi i jeszcze więcej chce wygrzewać im stópki i nawet pozwala na to żeby na niej spać - TAK spanie na kocie to u nas nie lada rozrywka (i kotka i dzieci mruczą z zadowolenia)...Ja wiem że to tylko kot, że to zwierzę, że nie powinno się tak ufać...ale w niej jest coś takiego że nie da się jej nie ufać no po prostu nie da się... no cóż moja kotka jest inna ma anielską cierpliwość i niesamowicie kocha mnie i moje dzieci (kto zna moją kotkę ten wie że musi nas kochać - bo jak nazwać to że chłopaki nieraz takie rzeczy z nią wyczyniają że czlowiek na zawał może zejść z przerażenia a ona co -nic, kompletnie nic po prostu przeczeka podduszanie, ciągnięcie za ogon w ramach no choć ze mną, takie przytulanie że kot robi się płaski - strzepnie futerko poociera się i pójdzie w swoją stronę)... mam nadzieję że dożyje z nami starości (kociej starości) i nie stanie się mokrą plamą na asfalcie bo drugiego takiego kota już nie znajdę na calusim świecie
Jestem zdania, iż kociaki jako zwierzaki są całkiem przyjacielskie. Tym bardziej, iż ja także posiadam u siebie fajnego kotka. Wielce podoba mi się to co napisano w https://kotymainecoon.pl/maine-coon-najwiekszy-i-najbardziej-przyjazny-kot-domowy/ i jestem zdania, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, że kotki są dość popularnym zwierzakiem domowym.
OdpowiedzUsuń