12 września 2013

Spotkanie Mam w Krakowie, czyli dla chcącego, nic trudnego!

Kiedy na początku kwietnia tego roku zakładałam bloga, nawet nie podejrzewałam, że tak się to wszystko potoczy. Nie sądziłam, że blogowanie może dać człowiekowi tyle radości i satysfakcji. Przez myśl mi nie przeszło, że to dzięki temu skromnemu kawałkowi internetowego poletka będę miała okazję poznać tyle niezwykłych osób i to osobiście.
A zaczęło to się tak...


Cztery blogowe mamy ogłosiły zapisy na spotkanie. Miejscówka - Kraków, termin - 7 wrzesień. Zgłosiłam się, bo czemu nie. Jestem fanką takich eventów, spędów, zjazdów i spotkań na których można poznać się, porozmawiać, pośmiać i pobyć wśród ludzi ciekawych. Poza tym nie mogłam odpuścić sobie okazji by poznać Pannę Mi i Potworę, bo wielbicielką ich blogów i pomysłów jestem już od dawna.
Nie liczyłam szczególnie, że mnie zaproszą, bo zgłoszeń było wiele. Wiedziałam jednak, że jeśli tak się stanie, to zrobię wszystko by być na tym spotkaniu.
I stało się. Na początku sierpnia ujrzałam listę, a tam wśród wielu wspaniałych, doświadczonych blogujących mam - ja, mój blog i pytanie "jak ja to zrobię?".
Kraków oddalony o ponad 600 km, termin, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego (czyli z jakiegokolwiek wolnego nici) to mały pikuś, dla osoby, która uwielbia powtarzać (szczególnie uczniom) "dla chcącego nic trudnego". Moje logistyczne talenty poszły w ruch. Pod rozwagę musiałam wziąć kilka wariantów: "jadę z Olą, z mężem, bez Oli, sama?", "pociągiem, samochodem, samolotem czy autokarem?". Musiałam wszystko zgrać tak, żeby pogodzić to z pracą i uwinąć się w dwa dni, a przy tym nie stracić fortuny na dojazd i noclegi. Z pomocą w organizacji tego wyjazdu przyszła mi moja niezastąpiona kumpelka Magda, która w konsekwencji pojechała do Krakowa ze mną (wrażenia dotyczące samego miasta pojawią się w kolejnym poście).

Dziś już wiem, że ostatniego weekendu nie zapomnę nigdy. To dzięki Kamili (Panna Mi i jej zabawki), Paulinie (Potwory wózkowe), Oli (Happiness Is Easy) i Żanecie (Znaczki jak robaczki) dziś jestem bogatsza o piękne wspomnienia, naładowana pozytywną energią i zakochana w Krakowie, w którym (wstyd przyznać) byłam pierwszy raz. Patrząc na całą oprawę spotkania mogę się tylko domyślać ile wysiłku, pracy i czasu dziewczyny włożyły w jego organizację.
Od progu widać było, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Wybór Czułego Barbarzyńcy na miejsce spotkania, czyli wspaniałej księgarni i klubu w jednym, który położony jest u stóp Wawelu, to według mnie strzał w dziesiątkę. Animacje dla dzieci, dekoracje stołu, mnóstwo prezentów od wspaniałych sponsorów (dziękujemy), smaczne jedzenie (mmmm... te tosty i kawa) - to wszystko sprawiało, że spotkanie to było wyjątkowe.
Wisienką na torcie byli zaproszeni goście: Pani z "Czuczu" przedstawiła najnowsze pozycje gier edukacyjnych, autorka "Baby and the city" opowiedziała o miejscach przyjaznych matkom i dzieciom, a Pani stomatolog z organizacji "Zdrowe ząbki" zwróciła nam uwagę na to jak ważna jest profilaktyka i odpowiednia dieta w dbaniu o piękny uśmiech swojego dziecka.

Pogaduchy z dziewczynami tak skutecznie umilały mi czas, że nawet nie wiem kiedy tych kilka godzin minęło. Ale przyznajcie sami jak tu się nie zagadać, skoro obok mnie siedzą autorki blogów, które odwiedzam, znam i lubię. Magia dnia, Piccolo grande amore i Lenkowo mi - rozmawiając z Wami dziewczyny miałam wrażenie, że znam Was od lat. Miło było mi też poznać mamę Zosi (z My Sophie), Mamę Marcinka (z M jak Marcinek), mamę z Projekt Londyn, Małą Mamę, Optymistyczną Mamę i rzecz jasna wszystkie organizatorki.

Takiego zagęszczenia fajnych mamusiek na jeden metr kwadratowy można by ze świecą szukać po całym świecie. A w Krakowie w ten weekend było nas wiele. Dokładnie 35 Matek - kobiet z pasją, kipiących energią, optymizmem, szczęściem. Zadbane, pięknie ubrane, szczęśliwe, spełnione. Swoimi uśmiechniętymi dawałyśmy dowód na to, że macierzyństwo nie musi ograniczać, że bycie Matką to szansa na życie ciekawe i pełne radości.

Niezmiernie żałuję, że nie udało mi się zagadać Was wszystkich na śmierć ;), że czasu tak nie wiele i czasu dla wszystkich Was nie starczyło. Smutno mi trochę też było, że Olka musiała zostać w domu, bo wiem na pewno, że wśród tylu dzieci i takich atrakcji czułaby się jak ryba w wodzie.

Tym spotkaniem Kamila, Paulina, Żaneta i Ola udowodniły, że marzenia się spełniają, że pozytywne nastawienie i chęci mogą zdziałać cuda, że jeśli się chce, to na prawdę można. A ja udowodniłam to również sama sobie, pokonując w ciągu zaledwie dwóch dni łącznie 1200 km i spędzając w autokarze 20 godzin. A wszystko to, tylko po to, by być tam z Wami i zobaczyć Kraków. Dziękuję Wam dziewczyny za to spotkanie, za Kraków, za prezenty (sponsorom również) i ten wspaniały czas. Myślę, że najpiękniejszym komplementem ode mnie będą słowa "Było warto!".

Na profesjonalne foty trzeba jeszcze poczekać, na razie pooglądajcie te zrobione przeze mnie. Od razu proszę o rozgrzeszenie, bo za wiele ich nie ma, a jakość ich wykonania nie powala - emocje i noc spędzona w podróży robi swoje. ;)







Więcej zdjęć, na których możecie podziwiać również mnie znajdziecie w relacji np. Lenkowo mi - > TU.

4 komentarze:

  1. fajne chwile za Wami i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się Was poznać osobiście :) Kraków to miejsce magiczne, a do tego teraz będzie się Wam jeszcze fajniej kojarzył !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Kraków jest magicznym miejscem. Na pewno tam jeszcze wrócę. No, i oczywiście mam nadzieję, że nam też kiedyś uda się spotkać w realu. :)

      Usuń
  2. Super ze mogłyśmy się poznać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana ja Ciebie podziwiam!
    Musisz byc niezla organizatorka! Tyle kiliometrow ...
    Mnie rowniez bylo bardzo milo Cie poznac!
    Ciesze sie bardzo, ze wizytowka Piccolograndeamore znajdowala sie obok mojaglowakolorowa!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.