14 września 2013

Wrzesień miesiącem zarazy


Roztkliwiają się ludziska - idzie piękna polska złota jesień. W żadnym innym kraju takiej pięknej nie ma. W sklepach nowe kolekcje ubrań w kolorach zgniłego jabłka, liście z drzew spadają, wszyscy nagle kochają deszczowe popołudnia i wieczory przy gorącej herbatce. Trendsetterzy migusiem zrzucają z nóg sandały z resztkami piasku z nad morza, wkładają kalosze i czekają na większe opady.


A ja już mam ochotę zawetować tą porę roku, zanim jeszcze na dobre się rozpanoszyła. Na każdym kroku słyszę kichanie, kaszlenie i smarkanie. Letnia opalenizna została zastąpiona przez czerwone nozdrza i gile po pas. Zamiast okularów przeciwsłonecznych ludziska noszą przy sobie zapas chusteczek higienicznych. Głowa pęka, w kościach łamie, gardło drapie, oczy łzawią. Założę się, że rekordy popularności biją teraz w Google hasła: "jak pokonać przeziębienie", "ile trwa katar", "domowe sposoby na ból gardła, kaszel itp", "objawy grypy", "czy ja umieram".

W Chinach albo Japonii połowa społeczeństwa nie wyszłaby już z domu bez maseczki. A teraz pomyślcie do jakiego lekarza skierowaliby Was, gdybyście przyszli do pracy w czymś takim na twarzy, co by się nie zarazić, albo nie zarażać. Szoook. Czuję, że bylibyście gwiazdą facebooka, instagrama, naszej-klasy i wieczornej Panoramy. W Polsce jak się nie ma gorączki, to się chodzi do pracy i szkoły Panowie i Panie. Bez maseczki za to z zapasem tabletek, saszetek, sprayów i papieru toaletowego. Nie ma co się nad sobą użalać, nie ma co się martwić zdrowymi. Oni i tak w końcu będą przecież chorzy. Przez nas, sąsiada, czy męża, nie ważne. Na nich też przyjdzie czas. A jak ktoś nie lubi nowoczesnych medykamentów to zawsze może zrobić sobie syrop z cebuli, gardło wypłukać solą, łyknąć sobie mleko z czosnkiem i miodem. Ot i za 2 tygodnie przeziębienie, koleżanki i chłopak zniknie jak ręką odjął. A w pożegnalnym prezencie dostaniesz od nich roczny zapas pasty do zębów, kilogram soli i opakowanie tic taców. 

Właśnie jestem chora (jakbym dawno nie była, nie?). Czuję się jak wyjęta z magla. Nie dość, że mi głos odebrało, to jeszcze oczy mi teraz jakieś paskudztwo zaatakowało. Łzawią, ropieją i mają bardzo modny jesienią kolor czerwony. Bogu dzięki, że słuch mam jeszcze dobry 
Gdybym była filozofem, pomyślałabym, że to znak, by więcej słuchać, a mniej mówić. Jako nauczyciel mogłabym przypuszczać, że to klątwa uczniowska (ślepy, niemy nauczyciel to chyba wymarzony nauczyciel,co nie?). Najbardziej jednak przychyliłabym się do tezy, że mój osobisty małżonek podczas snu zbyt intensywnie nachuchał mi na twarz, a Ola za głęboko wsadziła palec w oko. Nie wykluczone jest  też podtrucie przez teściową. ;) 

To jest nic! To się da znieść, przeżyć, wytrzymać. To nie to, co "choroba chłopa". Albowiem zaprawdę powiadam Wam, nie wymyślono jeszcze jednostki chorobowej straszliwszej i siejącej większą panikę wśród mężczyzn i ich kobiet, jak "choroba chłopa". To nie jest nawet choroba, to tak na prawdę (jak twierdzi oni sami) jest już agonia. Oni cierpią, przechodzą męczarnie i bóle gorsze od tych porodowych. Jak po raz 10 w ciągu 2 godzin słyszę pytanie z ust małżonka mego: " Czy ja umrę?", to sama nie wiem, czy lecieć po księdza, egzorcystę, notariusza, jego mamę, czy dać mu jeszcze szansę i podać Smectę i Paracetamol. Dałaś się nabrać kobito na to podchwytliwe "na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie", to teraz cierp! Nawiasem mówiąc już wiem, że ten kto wymyślał słowa przysięgi małżeńskiej na bank był facetem. 

No cóż. Będę próbować go ratować, wyrwać z rąk kostuchy. Może jeszcze będzie kiedyś z niego jakiś pożytek. Przynoszę tabletki, namawiam, że jeszcze jest dla niego nadzieja. Tłumaczę, że na jego męki patrzeć już nie mogę. Zgadza się wziąć tabletkę. Z trudem podnosi się do pozycji półsiedzącej, drżącą, jak witka na wietrze ręką łapie za szklankę z wodą. Wpycha do ust tabletkę i z odrazą połyka. "Czy to pomoże?" - słyszę. Powiedziałam, że daje mu dwa dni, albo mu przejdzie (i ja nie zwariuję), albo pójdę prosić o ostatnie namaszczenie dla niego i siebie przy okazji. 
Zdążyłam pójść do pracy i wrócić, a mój męczennik dalej leży, śpi, albo w najlepszym wypadku jęczy. I wierzcie mi lub nie, ale będąc poza domem nie straciłam kompletnie nic z jego chorowania. Dostawałam bowiem relację smsową o jego stanie zdrowia. Od niego samego oczywiście, choć wcale takiej usługi nie zamawiałam. 

Mijają kolejne godziny. Tabletki nie pomagają. Na nic paracetamol, nurofen, aspiryna. Podejrzewam, że i morfina byłaby za słaba na te bóle. Łzy płynął mi po policzkach, trochę z bezsilności, ale przede wszystkim przez to zapalenie spojówek. 
No, albo w te, albo wewte. Przed jakąś godziną coś jakby się ruszyło, poprosił mnie o ostatni posiłek. Właściwie to napisał do mnie wiadomość tekstową z pokoju obok. Zażyczył sobie chleba z solą i kawę. 0_o 
Dostał gorzką herbatę i chleb z masłem. Niezadowolony z modyfikacji swojego zamówienie powiedział, że "sobie nagrabiłam".

 Jak myślicie? Będzie żył? Liczę, że skoro ma zachcianki i dość siły by odpowiedzieć  mi czymś więcej niż stęknięciem to chyba jest nadzieja, co nie? 

Liczę na wsparcie i wyrazy współczucia. Z kondolencjami się jeszcze wstrzymajcie. Tymczasem ja szybciutko sprawdzę sobie w google ile trwa choroba u facetów i czy są jakieś zakłady przymusowego leczenia dla hipochondryków. A potem szybciutko spać, bo nigdy nie wiadomo czy jutrzejszy dzień przyniesie: katar, czy złamany paznokieć....


Stare polskie przysłowie mówi, że : http://demotywatory.pl/3409083/and;Chory-chlop-w-chalupie  ;)


21 komentarzy:

  1. Wydrukuję, schowam głęboko, ajak przyjdzie czas choroby to dam do przeczytania. Z doświadczenia wiem, że jak ich wkurzyć (zignorować ich jakże pilne potrzeby typu podaj mi pilota/ husteczkę/ ciasteczko ... ) to jakoś tak szybciej do zdrowia wracają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz kochana wczoraj nie dostał kawy i chleba z solą, to dziś już cudownie ozdrowiał.

      Usuń
  2. haha...dobre :) Mój jakiś nieszablonowy, bo nie choruje albo może jeszcze się nie zorientował, że tak można ;) Łączę się za to w bólu, bo też ledwo żyję ale ja tak zawsze mam z początkiem wrzesnia. Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łącze sie w bólu pani Gosiu!!!!!!!!!
    A tak na pocieszenie mój mąż na dodatek jak chce dać mu tabletkę pyta się czy od niej nie umrze :( i weż tu chłopa lecz jak on na każdym kroku myśli że chcę go otruć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla Ciebie zdrowia psychicznego jak najwięcej! Współczuję i powiem Ci szczerze, że czasem się zastanawiam, czy taka gadka podjudzająca by nie poskutkowała na chłopa, coś w stylu: "...no! Ale taki silny mężczyzna jak ty to wytrzyma, tak sobie dobrze radzisz, ja bym dawno mdlała, a Ty jeszcze smsy piszesz!"
    mój jak raz posprzątał w trakcie L4 i go pochwaliłam to mu tak zostało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next time spróbuję tej "gadki podjudzającej" ;)

      Usuń
  5. chory facet to gorzej niz wrzod na tylku zeby nie powiedziec na d...ie pozdrowienia i szybkiego powrotu do zdrowia Twojego i Malzonka..Ania Marchewka

    OdpowiedzUsuń
  6. "nie ma co się martwić zdrowymi. Oni i tak w końcu będą przecież chorzy"
    Dzieki Ci dobra kobieto, ze cudowna przyszlosc jaka mi przepowiedzialas :D
    -
    Swietny wpis, opis!
    Czytalam i smialam sie bo tyle w tym prawdy!


    OdpowiedzUsuń
  7. chłopy to kosmici:)
    trza było wołać księdza;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny scenariusz na dobrą komedię:)) :)) W dodatku na faktach autentycznych:)) Współczuję ci kobieto :) a jednocześnie gratuluję przeżartobliwego i tak bogatego zasobu słów:)). Pozostało mi tylko życzyć wam wszystkim siły Herkulesa, a przede wszystkim dla męskiej części rodzinki:)) Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja mam tylko nadzieję, że mnie w ciąży nic nie złapie. Początki przeleżałam w łóżku i to była tragedia istna. Teraz 4 msc ciąży, muszę się strzec przez tą jesienią.

    Dużo zdrówka życze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem coś o chorowaniu w ciąży... :/ Leżałam plackiem ze 3 razy. Odżywiaj się zdrowo, dużo naturalnej witaminy C i będzie dobrze. A i myśl pozytywnie - to pomaga! :) Zdrówka dla Ciebie i maleństwa życzę!

      Usuń
  10. U nas to samo - choróbsko zaatakowało mnie i mojego R., ale oczywiście to jego przeziębienie urasta do rangi choroby śmiertelnej :D zaznaczam, że jestem w 7 m-cu ciąży i nie mogę brać za dużo leków, ale to i tak on ma cięższy przebieg choroby :D ech mężczyźni :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cos w tym jest, bo jak moj mąż choruje to ja myślę gdzie by sie wynieść. Zdrówka życzę dla niego i dla was ;*
    Fajnie tu u Ciebie ;) bede zagladac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale choróbsko jakoś nie chce odpuścić i jeszcze dołączyła do nas Ola.
      Wpadaj tu kiedy tylko masz ochotę - zapraszam! :)

      Usuń
  12. A u nas na szczęście pomimo zaawansowanej już fazy września choroby się nie pojawiają, tylko męża nieco gardło pobolewało, ale przeszło i było już ok :) Także oby tak zostało. Mam nadzieję, że u was też będzie lepiej ;) pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  13. cholerny wrzesień!

    my też jacyś dziwnie "pociągający" się robimy! :/

    zdrówka już na zaś! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. odpukac!!!i ciiii...ale u nas cisza z chorobami.....oby do lata)))))A wy miejcie sie zdrowo kochani)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.