30 kwietnia 2013

Głupia matka, siedem szwów i mała dzielna dziewczynka

Miałam ochotę nazwać ten post "Zła matka", albo "Kretynka" bo tak dziś o sobie myślę i co niektórzy pewnie podzielają moje zdanie, a niektórzy dopiero dojdą do takiego stwierdzenia po przeczytaniu tego wpisu.

Słoń Szpitalny 
Dziecka się pilnuje! Każdy głupi to wie. Ale Ci głupsi nie zawsze się stosują do tej starej jak świat zasady.


Czasami niektórym durnym rodzicom przychodzi do głowy, żeby zajmując się małym dzikusem zerknąć na sekundę w telewizor, bo akurat reklama "zupy Romana", najnowszy odcinek "Sekretów namiętności:", albo teledysk Dody ... Inni po po prostu zignorują swoje przebłyski rozsądku, przezorności i wyobraźni zostawiając w zasięgu rączek dziecka: nóż, widelec, małą nakręteczkę, albo po prostu sypiąc flipsiki do miseczki ceramicznej i zostawiając ją na stole, bo plastikowe miseczki były w zmywarce (jakby nie można było jednej umyć ręcznie). I tu z przezornością i matczynym szóstym zmysłem wygrywa czasem próżność, lenistwo, ciekawość i zaufanie do losu, że przecież nic złego się stać nie może. A wystarczy tylko mrugnięcie oka, chwila nieuwagi, Twojej bądź dziecka i ....nieszczęście gotowe. Jedni nazywają to pechem. Ja kombinacją ludzkiej głupoty, braku wyobraźni i nieszczęścia.

Tym razem jednak matki tępota wybrała opcje ze szklaną miseczką. 
Korzystając z chwilowej nieuwagi swojej rodzicielki mała dziewczynka zwinęła ze stołu miseczkę z flipsikami, a że chodzi już dość dobrze, poszła się przejść z naczyniem tym w rączce. 10 sekund potem mama nie widzi miseczki i nie widzi córeczki. Dziewczynka podreptała do przedpokoju. Dźwięk tłuczonego szkła i krzyk. Szybka akcja dzwonienia do taty, który 3 minuty potem jest już w domu. Kurs: Dom-Szpital. Następnie dużo płaczu, przy czym chyba więcej mamy niż córeczki. Mała dziewczynka zdobywa serca całego oddziału ratunkowego i dostaje pluszowego słonia w nagrodę za dzielność swą ogromną i pogodę ducha. Na do widzenia robi personelowi "papa" i posyła całuski. Matka chłosta się w myślach i żałuje swych  nieprzemyślanych poczynań.

I takim sposobem po raz kolejny dowiedziono, że ślepo w opaczność losu nie opłaca się wierzyć. Proszę więc Was, zastanówcie się następnym razem zanim nie zapniecie swoich pasów jadąc samochodem lub posadzicie dziecko na swoich kolanach zamiast w foteliku. Zaciągajcie hamulec wózka gdy trzeba, chowajcie przed dziećmi niebezpieczne dla nich przedmioty. To nie wiele wysiłku, a gdy zdarzy się to czego nie chcielibyście, żeby się zdarzyło, będziecie obwiniać tylko siebie. I nie będą wtedy pocieszeniem słowa, że zawsze mogło być gorzej. Bo obudzony wypadkiem matczyny rozum będzie Wam szeptał do ucha, że przecież mogło nie zdarzyć się to wcale. 

Wobec powyższych wydarzeń śmiem zaprzeczyć stwierdzeniu, że głupota ludzka nie boli. Boli i to cholernie. Szczególnie dzieci i ich niemyślące matki...

P.S. 1 Zdjęć nie ma, bo modelka miała dziś chorobowe, a fotograf nie miał nastroju.
P.S.2 Nie lubię zupy Romana, nie oglądam "Sekretów czegoś tam" i nie jestem fanką Dody.
P.S. 3 Tak ten post jest o mnie i chyba muszę poćwiczyć wyobraźnię...

A Wam zdarzyło się, żeby dziecko zrobiło sobie krzywdę będąc pod Waszą opieką, czy jestem wyjątkiem?

chyba dostałyśmy "na szczęście" tego śmiesznego słonika z lekko podniesioną trąbą 

18 komentarzy:

  1. O matko, współczuję Wam :/ Wyobrażam sobie, jak się musisz czuć.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj biedna, to spewnościa bardzo stresujące

    OdpowiedzUsuń
  3. oj strasznie się czuję, niby nieumyślnie, ale jednak przeze mnie krzywda się stała dziecku.... :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również współczuję i wiem doskonale co pani czuje. Wyjątkiem pani nie jest pani Małgosiu mi zdarzyło się dwa razy nie dopilnować Filipa . Raz nie wiem jak nigdy tego nie robił ( a ja starałam się zawsze leki kłaść dość wysoko w miejscu nie dostępnym dla dzieci) ale ten jeden jedyny raz sama nie wiem dlaczego położyłam swoje tabletki w miejscu gdzie rączki mojego syna je dosięgły i zjadł sobie 3 tabletki silne przeciwbólowe. Od razu konsultacja pediatryczna i oczywiście wyrzuty sumienia, a drugi raz włożył rękę w ognisko ( ułamek sekundy kiedy nie miałam go na oku).Więc nie jest pani osamotniona również wyrzucałam sobie co ze mnie za matka itd. Szczęście takie że Filip ma dziś 14 lat i jest rosłym chłopem choć do tej pory czasami gdy coś robi obserwuję go i tysiące czarnych myśli pędzi mi po głowie. I właśnie dlatego rozumiem panią doskonale i naprwade współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi żal Ciebie i małej przede wszystkim. Gosiu, przytrafić to sie mogło każdemu. Głowa do góry! Agnieszka Prabucka

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za słowa wsparcia. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ło matko, ale jazda:/ Na całe szczęście wszystko dobrze się skończyło:)
    Tak się zdarza z różnych powodów. Mnie najczęściej z roztargnienia lub przemęczenia i w tedy nie ogarniam czasoprzestrzeni:/ Nie dalej jak wczoraj Misiek bawiąc się w swoim pokoju machnął rakietką do badmintona i stłukł plafon, który posypał się na niego. Szczęście w nieszczęściu, że ucierpiał tylko dmuchany worek treningowy. A co ja robiłam w tym czasie? Byłam plecami do sytuacji, bo szukałam czegoś w necie:/
    Nie ma co się 'chłostać' w myślach, bo takie po prostu jest życie i takie sytuacje uczą nas być rozsądniejszymi i uważniejszymi na przyszłość:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosia!!! Coś Ci powiem, ale nie tutaj:) Do zobaczenia w pracy... i zapraszam na kawę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie martw się! Mała będzie wspominać te wydarzenia kiedyś z dumą, nie z wyrzutem że odwróciłaś na moment wzrok {ja przez wiele lat z dumą opowiadałam historię o tym, jak postanowiłam pohuśtać się na drzwiach szafy i pół segmentu z zawartością wylądowało na mnie - zwaliła się na mnie rodowa porcelana, książki i inne bzdety będące na górnych półkach}. Jesteśmy tylko ludźmi, nie robotami które mają oczy dookoła głowy i ręce Gadżeta, co się rozciągają i zdążą złapać dziecko. To nie był ani brak Twojej wyobraźni, ani żadna głupota. To się po prostu zdarza.
    Ja nigdy swojej mamy nie obwiniałam za żaden swój wypadek, mimo że np. uderzyła mnie huśtawka bo podeszłam za blisko, albo potknęłam się i uderzyłam głową o ławkę, na której siedziała moja mama i mnie pilnowała - nie zdążyłaby się nawet obrócić żeby mnie złapać, więc rozbiłam łuk brwiowy. Moim znajomym zdarzały się gorsze historie, z których dzisiaj wszyscy się śmiejemy {jeden tata zgubił dziecko jadąc autem na przykład, bo dziecko się samo wypięło z pasów i otworzyło drzwi auta, więc na zakręcie syn po prostu wyturlał się z samochodu - nic mu się nie stało, ale było groźnie... to było kilkanaście lat temu, a dzisiaj wszyscy się z tego śmiejemy, łącznie z mamą i z tatą chłopaka}.
    Nie bądź dla siebie taka surowa i wymagająca, to nie ma sensu. Miej dla siebie trochę łaski, bo nie masz o co się obwiniać ;)

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki, patrząc na Olkę i jej zachowanie, mija mi poczucie winy. Nadal jest pogodna, wesoła, bandaża na rączce jakby nie widziała. Tłucze nią w kanapę w rytm muzyki, łapie nią przedmioty, ściska mnie za rękę. Chyba jest dobrze i nie ma do mnie żalu. Nadal mnie kocha... Może jednak nie jestem taką złą matką. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jesteś robotem, jesteś Kobietą, Matką , Ukochaną!
    Nie nosisz lupy w torebce, noktowizora w kieszenie i nie jesteś niczemu winna.
    Dzieci maja milion pomysłów, milion sposób na spędzenie w bardzo ciekawy sposób czasu!
    Będzie dobrze! Trzymam mocno kciuki za Małą!
    Całusy!

    P.S Dziękuje za słowa co serce ocieplają!:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie jak pisze Kamila!
    Mielismy tez taką sytuację Nikoś siedział na swoim krzesełku przy swoim stoliczku ( atesty i te sprawy ) Jadł sobie grzecznie kanapkę. Matka i ojciec metr od niego i co? Straszny krzyk dziecka, krew się leje gdzieś z ust - koszmar jakiś. Szybko na pogotowie... dziecię ma dziurkę w kąciku ust na wylot stąd krew też w buzi. Szycie i powrót do domu. chodzimy i oglądamy to cudne krzesełko i ten cudny stoliczek i nic zero kantów, ostrych miejsc. Dziecię kanapkę miało na plastikowym talerzyku, sztućców nie było więc ja pytam jak to się stało? Do dziś dnia nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wierzę w to, że Dziecko można upilnować w 100% - tego się po prostu nie da zrobić... I nie wierzę mamuśkom, które mówią, że nigdy nic się ich dziecku nie przytrafiło! Wiadomo, że większość wypadków dziciatych kończy się na strachu, siniakach i guzach, ale zdarza się, że i szef trzeba założyć...
    Mi się szpitala udało uniknąć, ale przypadków - wypadków było kilka. A jeden bardzo podobny do Twojego: Córka Starsza zwinęła mi szklankę z mlekiem i sobie z nią poszła, po czym się potknęła i (na szczęście!) usiadła na pupie (a nie poleciała do przodu). Skończyło się na strachu i lekko ubitej jedynce prawej...
    I choćby nie wiem co - matka się zawsze będzie obwiniać taka rola matki. Grunt żeby nie osiwieć za szybko, albo eć na dobrego fryzjera ;D
    Trzymaj się ciepło.
    Zapraszam do siebie na poprawę humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No to mnie pocieszyłyście kobitki. Zdecydowanie. Wiedza, że nie jestem jedyną nieuważną matką na świecie jest pokrzepiająca. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzieciaczki bez zadrapań i siniaczków nie istnieją! Nie sposób ich upilnować, choć byśmy się dwoiły i troiły! Oczywiście miałabym także wyrzuty sumienia i gryzłabym się niezmiernie, ale historia na pewno już się nie powtórzy i trzymam kciuki by wszystkie "rany cięte" się zagoiły :)
    Zapraszam do nas na troszkę paryskich westchnień:)
    http://krainapaozji.blogspot.fr/

    OdpowiedzUsuń
  16. No chyba powinnaś zapytać czy jest ktoś komu nie przydarzyła się podobna sytuacja:) Bo myślę, że prędzej czy później każdemu przypadnie w udziale.Bo niestety dziecko nawet najlepiej pilnowane i tak znajdzie sposób żeby wypróbować czy na lampie można zawisnąć i na jak długo, czy siebie jak tel.kom.można naładować i czy polanie się wrzątkiem wyparzy również ciało jak kubek niekapek.. Każda z nas to zna, lub pozna, i każda mówi sobie wtedy, że jest głupia, zła itd. Ale przecież to nieprawda! jesteśmy najlepszymi mamami dla naszych dzieci! Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja jeszcze nie miałam okazji bo moja młoda dopiero ma 5 miesięcy ale na pewno nie jesteś jedyną matką, której przydarzyła się taka historia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.