26 sierpnia 2013

Nigdy więcej!

Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Doprawdy, musiałam być chwilowo zamroczona i zapomnieć o tym, że nie cierpię tego robić! Niestety. Stało się, zrobiłam. I jak to zwykle z tym bywa, jest średnio. Zawsze są chęci, zapał, energia, zawsze wydaje się to takie proste.


Czy ja napisałam "proste"? O zgrozo, proste i przyjemne to jest chyba tylko wymyślanie ich: schudnę, nauczę się chińskiego, zacznę biegać, posprzątam w szafie, będę systematycznie prasować pranie, zacznę zdrowo się odżywiać, odwiedzę dawno niewidzianych przyjaciół... Postanowienia noworoczne, wakacyjne i wszystkie inne są, beeee! Są jak zatwardzenie, czujesz, że musisz i chcesz, ale ni jak, nie wychodzi. ;)

Jeszcze zanim na dobre rozpoczęłam wakacje napisałam posta (jak nie pamiętasz wejdź TU). I to był mój błąd, bo w notce tej napisałam, że mam kilka postanowień na te miniona dla mnie już właściwie wakacje... Ile z tego, co planowałam doszło do skutku? 

1. wypróbować nowe przepisy i zaprezentować je na blogu;
Powiedzmy, że jakieś tam przepisy dodałam (chyba AŻ dwa!), ale poprzeczkę postawiłam sobie znaaaaacznie wyżej. Na razie moja nowa kuchnia przestanie przypominać gruzowisko i mogę Wam jedynie zaproponować cegły sauté, mielony gruz i kable na wierzchu. Jak tylko kuchnia z moich marzeń (opisana TU) stanie się rzeczywistością ugotuję moje ulubione najpyszniejsze dania, obfotografuję je z każdej strony i dodam przepis.

2. przeczytać ze dwie książki (i nie mówię tu o podręcznikach i innych popularnonaukowych mądrościach);
Czy myślicie, że mogę odhaczyć swoje postanowienie "ptaszkiem", jeśli przeczytałam ciurkiem 1 i 1/3 książki? Bida, co?

3. napisać fajne teksty na bloga (a jak się nie da ciekawych to chociaż jakiekolwiek);
Dwadzieścia jeden (razem z tym) - tyle postów napisałam przez dwa miesiące wakacji. Może byłoby więcej, ale pogoda była moim skutecznym demotywatorem. Tylko głupi siedzi przed kompem, kiedy za oknem ponad 20 stopni i piękne słońce. 

4. zaprojektować nowe logo bloga;
Logo troszeczkę się zmieniło, ale to nie do końca to, co chciałam uzyskać. Szkoda mi trochę na to czasu i chętnie poświęciłabym tą sprawę profesjonalistom, ale to niestety kosztuje, a jak się ma w kuchni gołe cegły na ścianie, zasłony zamiast drzwi i perspektywę spania na workach z klejem, to się raczej nie myśli o takich wydatkowych szaleństwach ;)

5. nauczyć Olę przesypiać całe noce i to najlepiej w swoim łóżeczku;
No cóż.... tu mogę się pochwalić tylko moją niekonsekwencją w tym temacie. Mogłabym zacząć przekonywanie Was, że nie ma nic lepszego niż rodzicielstwo bliskości, ale w przypadku mojej kochanej córeczki rodzicielstwo bliskości oznacza również rodzicielstwo bez włosów i z rozwaloną warga. Temat powróci, jak Ola zostanie przeprowadzona do swojego własnego pokoju. 

6. znaleźć sobie jakąś aktywność fizyczną, za sprawą której zmienię się w Ewę Chodakowskiej;

Moja ulubione aktywności fizyczne w te wakacje to:
* bieganie (za Olą);
* skakanie (z Olą na rękach, na trampolinie);
* pływanie (a właściwie garbienie się przytrzymując pływającą Olę);
* tańczenie (z Olą lub jej misiem);
i zapewniam Was, że chociaż łydki mam ze stali, wciąż nie wyglądam jak Ewa. :/

7. spróbować odpieluchować Olę;
Z tego co widziałam na innych blogach to w te wakacje panowała ewidentnie moda na nocniki i robienie gdzie popadnie. Niby lato to pora roku która ma sprzyjać odpieluchowaniu, ale Ola jest oporna w tym temacie. Był nawet taki tydzień, że codziennie wołała "a-a" i już myślałam, że nadeszła "ta" chwila. Sadzałam na tronie, a ona siedziała, siedziała i nic nie robiła. Po 20 min siedzenia wstawała i siusiała na dywan, kanapę albo gdzie popadnie. 
Zaczęłam już nawet rozpoznawać kiedy robi kupę i pytam:
- "Robisz kupkę?" 
- "nie"
- " robisz a-a?" (upewniam się, bo widzę, że tłoczy)
- "nie"
Lecę po nocnik, zdejmuję majteczki w nadziei, że jeszcze nie jest za późno, a tam klops (dosłownie)! 
Nic na siłę. Myślę, że jak będzie gotowa to mi o tym powie. :P

8. opalić się (i nie mówię tu tylko o muśniętych słońcem podczas pchania wózka grzbietach dłoni, które to w poprzednie wakacje były jedyną moją opaloną częścią ciała);
Opalone tym razem mam tylko stopy :) Przy Oli nie ma opcji "smazing, plażing", przy Oli jest tylko "goning, łaping", albo po prostu "joging" - przymusowy of course. No cóż, taka sytuacja. 

9. wyspać się;
Parę razy się udało. O ile mnie pamieć nie myli było tego ze trzy razy. 

10. zorganizować przynajmniej jeden babski wieczór i być na nim;
Pominę to chwilą ciszy.

11. obejrzeć wszystkie odcinki "Perfekcyjnej Pani Domu" i wreszcie nauczyć się składać prześcieradło na gumce (hahahah , żartowałam oczywiście, ale przyda się posprzątać chałupę);
Nie oglądałam i wciąż nie umiem składać prześcieradła na gumce. Nauczyłam się natomiast jak poprawnie składać t-shirty (dzięki Natalii). Średnio mi się to teraz przyda, bo większość rzeczy przez najbliższy miesiąc będzie ściśnięta w workach na śmieci czekać na swoją docelową miejscówkę. 

12. nadrobić zaległości w kontaktach towarzyskich (w tym miejscu pozdrawiam Magdę, Igę, Natalię, Wioletę, Monikę, Beatkę - mam nadzieje, że jeszcze mnie pamiętacie dziewczyny) :*
Czuję niedosyt. Przede wszystkim dlatego, że nie udało mi się spotkać w wakacje z Beatą :/ Wiem Kochana, że mnie czytasz, więc wiedz, że jak tylko ogarnę ten remontowy bajzel zwalamy się do Was na kawkę, a potem Wy wpadacie zobaczyć nasz nowy dom. 

A z wyjazdowych planów udało mi się wiele razy odwiedzić Borzechowo, sprawdzić jak się mieszka w czterogwiazdkowym hotelu z dzieckiem i opisać to, odwiedzić trójmiasto, a właściwie IKEĘ (i nie zobaczyć nawet morza).

To by było na tyle mojego podsumowania. Źle nie jest, ale dobrze też nie. Na swoją obronę mogę tylko dodać, że część planów pokrzyżował mi remont i działania z nim związane, a także choróbsko, które nas odwiedziło na początku sierpnia.
W najbliższym czasie w naszym życiu będą królowały zmiany. O tym na blogu poczytacie innym razem. Idę wrzucać ciuchy do 160 litrowych worków na śmieci ;)

Jako podsumowanie naszych wakacji dodaję mix-instagramowy. Zachęcam również do śledzenia nas -> http://instagram.com/mojaglowakolorowa.

A Wam jak idzie wypełnianie swoich postanowień?


8 komentarzy:

  1. Najlepszym postanowieniem jest nie miec postanowien!
    U mnie kiepsko dziala motywator "na jutro". Jezeli w danym momencie nie zrobie czegos na co mam ochote lub checi- klops. Minie kolejny rok zanim checi powroca :D.
    Len ze mnie pospolity :)
    Pozdrawiamy
    Alicja&Diego

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie identycznie. Chyba ostatni raz robiłam listę postanowień. Wakacje minęły mi ekspresowo i niewiele udało się zrealizować, aplany były ogromnie. No ale nie a co płakać nad rozlanym mlekiem, może te rzeczy są jeszcze do osiągnięcia bez specjalnego planu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana zwijanie prześcieradła z gumką wcale nie jest takie trudne :D

    A tak poważnie z moich postanowień to powrót do biegania się zrealizował i nie mówię tu obieganiu za dzieckiem :D
    więcej to chyba nic nie planowałam :D czytać książki będę w długie jesienne wieczory :D

    Pozdrawiam Iwona i Sofie

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Gosiu jaki z tego maorał....jak zaplanujesz to szlak wszystko trafi. Trzeba iść na żywioł i czas sam pokaże co zrobimy a czego nie. I zakładam ze pomimo wszystko i tak jest pani szczęśliwa i Ola również a o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://torebunia.pl/20934,CIEBIE_TE%C5%BB_WKURZA_SK%C5%81ADANIE_PRZE%C5%9ACIERAD%C5%81A_Z_GUMK%C4%84_JEST_NA_TO_SPOS%C3%93B_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niby proste, ale do końca nie jestem pewna czy zrozumiałam co należy zrobić w drugim kroku... :/

      Usuń
  6. Ja miałam na te wakacje 3 postanowienia:
    - Przeczytać choć 1 książkę
    - obejrzeć ,,Zmierzch" :)
    - pójść na pielgrzymkę
    - odwiedzić rodzinkę Makowskich
    Hurrrrrrrrra! Wszystko się udało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczęściara :)
      Może moja lista była za długa... :/

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.