26 marca 2014

Jak wychować księżniczkę


Córeczka mamusi
Mała księżniczka, królewna, mała miss, modelka, słodka jak wiadro Nutelli, garnek miodu i tona czekolady. Wystrojona w falbany, kokardki, kwiatki i cekiny, dumnie prężąca się przed lustrem.
To niby nigdy nie było moje marzenie. Nie miałam ambicji bycia matką małej laleczki Barbie. A jednak na wiadomość o tym, że "to będzie dziewczynka" moja kobieca próżna podświadomość nakazała mi popędzić do Zary i włożyć do sklepowego koszyka kilka małych stylowych sukienusi i absolutnie zbędnych w życiu niemowlęcym choć słodkiech do bólu mikroskopijnych bucików. W wyobraźni rysowałam sceny, w których kilkuletniej Oli zaplatam warkocze, wiążę wstążki, prowadzę na lekcje tańca.

Marzymy o małych słodkich bobaskach jak z żurnala, licząc po cichu, że potomek nasz z pogardą patrzeć będzie na wylewającą się ze sklepowych półek tandetę, a zmysł estetyki wyssie z matczynym mlekiem. Nie oszukujmy się, większość kobiet tak właśnie wyobraża sobie bycie mamą dziewczynki. Chcemy dać im to o czym same kiedyś marzyłyśmy, czego nie miałyśmy. Pragniemy by osiągnęły w życiu to, czego osiągnąć się nam nie udało i być takimi, jakimi zawsze pragnęłyśmy być same. 

A co, jeśli ona jest inna?
Chciałybyśmy nasze córeczki były malutką kopią nas samych, by dumnie nosiły na sobie suknie, spódniczki, opaski i spineczki. Wciskamy na nie te wszystkie atrybuty kobiecości, po czym okazuje się, że nasze dziecko nie podziela naszej wizji, bo ono najzwyczajniej w świecie nie jest księżniczką... i najprawdopodobniej nigdy nie będzie. Bo nie chce. 

Moje wyobrażenia dotyczące wychowywania dziewczynek znikały równie szybko, jak spinki z włosów mej córki. Nie powieszę się z zazdrości na wstążkach tylko dlatego, że moje dziecko woli dres od sukienek, a z zachowania przypomina bardziej zawadiacką i śmiałą Jadźkę niż poważną delikatną pannę Aleksandrę. 

Nie mam zamiaru zmieniać jej na siłę, obsadzać w roli, którą dla niej wymyśliłam, ani wsadzać ją w ciuchy, które do niej nie pasują. Nie chcę jej strofować ją gadaniem w stylu "dziewczynki tak nie robią", "damie to nie przystoi". Nie planuję też zrobić z niej modową ignorantkę, albo wpoić jej, że jest chłopczycą i takową zostanie już do końca życia. Może uda mi się nauczyć tego jak łączyć kolory i poszczególne części garderoby. Są przecież okazje, sytuacje w których wygląd ma znaczenie. Nie będę natomiast wciskać, że coś jest ładne, modne, bo od kiczu i tandenty. To co dla mnie jest piękne, jej może wydać się okropne.
A może kiedyś przyjdzie dzień, w którym zamiast czupryny w stylu "bad hair day" zapragnie na głowie nosić kłosa, kucyka, albo opaskę z kwiatem. Wskoczy w różowy tiul, a na nogach zapragnie nosić moje szpilki i co chwilę będzie biegać do lustra. 
Zanim jednak to nastąpi (choć wątpię, że w ogóle) muszę zaprzyjaźnić się z kaloszami, dresem i umorusaną buzią i pokazać jej jak fajnie jest być po prostu sobą.











10 komentarzy:

  1. tak - moja wyobraźnia też wędruje raczej w stronę sukienek, kokardek i wspólnego malowania paznokci, ale na szczęście pamiętam o tym, że najprawdopodobniej moja Ola będzie chciała być jak starszy brat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może właśnie dla odmiany będzie typem małej kobietki... nigdy nie wiadomo :)

      Usuń
  2. Dziecku w końcu wszystko się nudzi. Jeśli teraz będzie chodziła w kaloszach, to jest duża szansa, że nie będzie tego robiła jak dorośnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko kaloszom. Fajnie jakby wiedziała, że ważniejsze od wyglądu jest wnętrze, ale chciałabym też, żeby potrafiła o siebie zadbać i znalazła swój styl.

      Usuń
  3. Nie ma co się przejmować! Z tego,co wiem małe dziewczynki w dzieciństwie, tzw.,,luje":), później wyrastają na dziewczyny z klasą i stylem:) Wiem, co mówię! Ale ostro trzymają się swoich zasad! W końcu skoro Olka z buzi czysta mama, to po tacie musi mieć temperament:)) Ale według mnie to zawsze była księżniczka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trzymać! :) Wolałabyś mieć córeczkę, która na podwórku nic nie dotknie w obawie, że się pobrudzi? Nie zejdzie z chodnika na trawnik, bo jest rosa? hihi - jakie wtedy życie byłoby nudne. Cudna ta Twoja Mała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh a u mnie odwrotnie, ja się przed tym różem i tiulem broniłam jak mogłam, a to samo przyszło nie wiadomo z której strony. Na szczęście wiatr we włosach pozostał ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja narazie ubieram moją maleńką w sukieneczki na zmiane z legginsami ciekawe w czym będzie chciała chodzić w przyszłości :))

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja wiem, że mojej mamie nie raz spędzałam sen z powiek ;) Strasznie nieznośna byłam :P. Ale teraz co? Rozliczampit37 praktycznie przez sen... bycie księgową nie jest jakoś mega "nieznośne"

    OdpowiedzUsuń
  8. nie jest łatwo, ale nikt nie mówił że będzie;) wychowanie wymaga bardzo dużo pracy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.