Zazwyczaj mdli mnie od lukru, który wylewa się z ust matek zapatrzonych w swoje dzieci. Nie dowierzam, gdy piszą/mówią, że ich dzieci są idealne, a ich macierzyństwo bez skazy. Nie potrafię zrozumieć tego, że nie mają czasem dosyć pieluch, płaczu, garów. Nie rozumiem porównywania dzieci, ich strojów, zabawek oraz licytowania się matek, co do ilości czasu, miłości, pieniędzy i troski jakie poświęciły by je wychować.