23 maja 2013

Zęb-Olka

Ominęły nas kolki, i nocne budzenia "x" razy z powodów różnych. Omijają nas póki co większe choróbska i mamy nadzieję, że wciąż będą trzymać się od nas z daleka. Na dowód jednak tego, że w przyrodzie musi zostać zachowana równowaga, ząbkowanie u Oli jest nie lada wyzwaniem.
Pierwsze zęby, pierwsze słowo, pierwsze kroki, pierwsze zdanie.... To takie ekscytujące, że dziecko pokonuje kolejny etap. Jednak każdemu z tych wydarzeń towarzyszy inna radość i inne emocje. Każde dziecko pokonuje je w tempie dla siebie odpowiednim i w odpowiednim czasie.
Pierwsze ząbki jeśli są łaskawe mogą wyjść niezauważone, bez tego całego szumu wokół nich, bez krzyków i płaczu, bez nieprzespanych nocy i środków przeciwbólowych. Ząbki Oli są prawdopodobnie tak samo zadziorne i niepokorne jak ich właścicielka i ich wyrzynaniu się towarzyszą dodatkowe atrakcje.... O! Żeby było nam kolorowo!


Przeciętny rodzic pojawienie się pierwszego uzębienia u dziecka przeżywa jak mrówka okres. Odkrycie przebitego przez dziąsło kawałka białego jak perełka zęba przyjmuje z takim zachwytem i radością, jakby właśnie trafił "szóstkę" w totka, albo zdobył Nagrodę Nobla.... U mnie nie było inaczej.

Już odkąd Ola skończyła 3 miesiące wmawiałam wszystkim dookoła, że marudzi, bo "idą zęby". Robiłam jej co jakiś czas przegląd jamy ustnej, bo chciałam być tą, która znajdzie ząb pierwsza. Kupiłam już szczoteczki i przyrządy do masażu dziąsełek. Na zaś. Bo lada dzień będzie co szczotkować. No cóż, okazało się, że za rozdrażnienie mego dziecka odpowiedzialne były tzw. "skoki rozwojowe", a na pierwszego zęba musieliśmy poczekać jeszcze kilka miesięcy. Odkryliśmy go 1 grudnia, czyli wtedy, gdy Olucha miała 9 msc.

Zgodnie z tzw. haraczem ząbkowym osoba, która znajduje pierwszego zęba dostaje kieckę. U nas proces znajdywania był dość rozłożony w czasie i trudno było ustalić kto tak naprawdę zasłużył na nagrodę: ja, Karolina (opiekunka), czy tata Oli. Hmmm.... Dylemat był wielki, bo cała trójka zasłużyła na sukienkę  Nie wiem tylko jak mielibyśmy się nią dzielić, więc ostatecznie nikt nic nie dostał, poza tą sporą dawką satysfakcji. No cóż tyle emocji i roztkliwiania się, a to całe ząbkowanie to tak naprawdę nic innego, jak fizjologia. Zęby muszą wyjść, wypaść, potem znowu wyjść i ... czasem znowu wypaść (chociaż to drugie "wypadanie" to już raczej mniejsza radość). ;)

Kilka dni temu u mojego dziecka nastąpił kolejny napad ślinotoku i wścieklizny, która objawia się gryzieniem wszystkiego i wszystkich oraz rzucaniem się po podłodze w ataku histerii. Gdybym nie połączyła ze sobą wszystkich wyżej wymienionych faktów pomyślałaby, że ma swoje tzw. "nyki", którymi informuje mnie, że nie aprobuje odmowy wykonania jej żądań. Okazało się jednak, że Oli właśnie wychodzą hurtem dwa dolne siekacze boczne. Jeden już się przebił przedwczoraj, drugi jeszcze walczy. To już siódmy i ósmy ząbeczek w paszczy mojej córeczki. Cierpi biedactwo chwilami naprawdę.... z oczu łzy jak grochy lecą, paluchy same się pchają do jej buzi, widzę, że nie może sobie miejsca znaleźć, apetyt nie dopisuje.... Nie pomagają ulubione piosenki, taniec z misiem, wygłupy i inne takie moje sposoby na nią.
Wobec tego tulimy, tulimy i jeszcze raz tulimy. Podsuwamy gryzaczki (z lodówki), ale Ola straciła nimi zainteresowanie i już nie reflektuje... Więc, dajemy do gryzienia zimną obraną ze skórki marchewkę, albo skórkę od chleba. (UWAGA - Trzeba pilnować, żeby się dziecię nie zakrztusiło.)
Poza tym, smarujemy dziąsełka żelem przeciwbólowym, wkrapiamy kropelki na ząbkowanie. W najgorszym wypadku serwujemy jedną dawkę Nurofenku w syropie i od razu humor wraca i wariactwa jej znowu w głowie. :) Bywa ciężko, ale na szczęście objawy ząbkowania za każdym razem nie trwają dłużej niż jedne dzień.

A oto nasz zestaw ratujący spokój domowego ogniska:
P.S. Viburcolu jeszcze nie dawaliśmy, ale podobno działa. To lek uspakajajacy, na receptę, chociaż niby hipoalergiczny. Ja w każdym razie wyznaję zasadę "im mniej lekarstw tym lepiej". Więc jeżeli dotąd nie wypróbowaliśmy, to znaczy, że nie było takiej potrzeby.


Taka to już dola człowieka, że czy mały jest, czy duży z zębowymi problemami zmagać się musi.Na szczęście dzieci nie mają czterdziestu zębów jak konie. Podejrzewam, że większość rodziców osiwiałaby lub wyłysiała z nerwów zanim pojawiłaby się połowa. ;)

P.S. zdjęcia w tym poście zostały zrobione już jakiś miesiąc temu, kiedy wychodziły poprzednie ząbki. Gryzak chwilowo był wtedy na łaskach Oli...

 
















 :( moja smutna Olcia....


9 komentarzy:

  1. Jaka piękna!
    Niestety z ząbkowaniem już musimy się zmagać, ale u nas podobnie.
    Żadnych kolek, próblemów z jedzeniem, spaniem itd. a przy ząbkach mieliśmy trochę zabawy! :)
    Zapraszamy do nas! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak i u nas ząbkowanie jest pierwszą oznaką tych ciężkich dni, z jakimi musi się zmagać dziecko. Kolki nie było, Amelia śpi w nocy od początku doskonale. Musimy więc i Ty i ja Gosiu uzbroić się w cierpliwość i przeczekać ten ciężki czas ! pozdrawiamy ciepło!
    http://krainapaozji.blogspot.fr/

    OdpowiedzUsuń
  3. U NAS GRYZAK BYŁ DO WSZYSTKIEGO, TYLKO NIE NA DZIASEŁKA. JAKOS TAK SYN SOBIE WYMYSLIŁ:) A OLEŃKA PIEKNA, A Z TYM KWIATEM JESZCZE:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No niestety tego nikt nie przeskoczy tak jest było i będzie ...ząbkowanie ciężki czas . Cierpliwość cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Wszystko minie ale fakt co dzieci sie wymęczą to brak słów. Ja mojemu Filipowi dawałam skórkę wendzoną od boczku naprzykład inny smak coś ciekawego a przytym dziąsełka sobie zdzierał i wmierę łagodnie przechodził większość zabków. Wiem pani Gosiu jako dietetyk pewnie pani nie pochwala ale tak babcia mi powtarzała że tak sie robiło i mi sie sprawdziło....:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojooj, biedactwo.
    U nas też były przeboje z zębami, zwłaszcza z jednym, kiedy to do ogólnego cyrku dołączyła wysoka gorączka.
    Niestety, tak już musi być, dziecko się namęczy, ale plus jest taki, że w przyszłości nie będzie pamiętać tego cierpienia [za to my matki nie zapomnimy nigdy! ;)]. W każdym razie - oby wszystkie wyszły jak najszybciej i oby jak najmniej bólu Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Olcia Fasolcia da radę :) silna z niej dziewczynka !! wytrwałości maluszku ( również dla mamy) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. viburcol to lek homeopatyczny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się, ale ma podobno jakiś aktywny składki, dlatego od jakiegoś czasu jest na receptę...

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...