Ola z Miecią Puchatą od firmy "dziecilubiametki" |
Miałam pisać post na inny temat, ale czasu to wymaga, a dziś nie za wiele go mam. Tymczasem, na sen postanowiłam opowiedzieć Wam bajkę, którą niedawno poznałam. Wisiała sobie wydrukowana na kartce, przyczepiona do tablicy korkowej w mojej pracy... i dała mi do myślenia. Mam nadzieję, że i w Was wywoła chociaż malutką refleksję:
"W pewnym mieście, wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców, kiedy się urodził, dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go, tym więcej go przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się nawzajem Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie. Matki dawały „Ciepłe i Puchate” dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem. Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu. Nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym.
Jak już mówiłem, nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.
Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich.
Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł.
Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać. Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej.
Zaczęła wiec sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to -wprawdzie nie najlepszy- ale zawsze jakiś kontakt. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.
I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów.
Z początku ludzie dziwili się i nawet nie chcieli brać -bali się, że będą musieli oddawać. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać.
Jeszcze nie wiemy, jak skończy się ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie."
Kiedyś na pewno opowiem tą bajkę Oleńce...
Kolorowych snów!
Ach :)) Wspaniały morał!
OdpowiedzUsuńA mogę wiedzieć (chyba nie doczytałam :/)jakiego przedmiotu uczysz?
Nie pisałam o tym na blogu, uczę przedmiotów zawodowych w technikum żywienia i technikum hotelarstwa, np. technologia gastronomiczna, działalność usługowa, marketing, obsługa konsumenta... :)
UsuńJuż myślałam, że gapa ze mnie ;)
UsuńJuż wiem więc skąd to zamiłowanie do gotowania !
Dziekuje za bajke o Cieplym i puchatym ...towarzyszy mi juz kilka ladnych lat. Uslyszalam ja w takim momecie mojego zycia kiedy nawet oddech sprawial mi bol . Jest dla mnie czyms specjanym i mam ja na ktoryms z profili spolecznosciowym. Przypomialam ja sobie na nowo dzieki pani...i za to dziekuje mile mam z nia wspimienia
OdpowiedzUsuń