18 lipca 2013

Bezsenność w Starogardzie


Ola ogłosiła strajk! Nie, nie jest to strajk głodowy - to byłaby chyba dla niej ostateczność, w końcu jeść kocha jak mało kto. Nie protestuje w wózku, nie grymasi przy jedzeniu, bawi się chętnie.

Tym razem odmawia przedpołudniowych drzemek! Brzydzi się nimi, jakby były marnotrawstwem czasu. Może się boi, że kiedy ona zasypia, dzieją się w domu najciekawsze rzeczy, które po prostu ją omijają.

Oczywiście w rzeczywistości dzieją się całkiem nudne i codzienne czynności, takie jak np. zmywanie naczyń, wstawianie prania, czy robienie przeze mnie makijażu (chociaż to akurat ostatnio stało się całkiem ciekawą kwestią - tym co przegapili aferę makijażową zapraszam tu na post Lubię ludzi z pasją).

Wracając do tematu - swój plan dnia Ola rujnuje ostatnio lepiej niż robione przeze mnie babki i wierze z klocków. Zacznijmy od początku. Nocki przez jakiś już czas były znośne. Zasypiała o 19:00-19:30 (okazjonalnie później), spała zazwyczaj do ok. 6:00. Zdarza się jej jednak często (np. dziś!) budzić nawet o 5, a wcześniej ... Jej dzień jest bardzo aktywny (kto ją zna ten dobrze wie, że to wulkan energii). Jeszcze do niedawna w jej rytm dnia wpisana była drzemka mniej więcej od godziny 10:00 do 12:30. W końcu po wczesnych pobudkach i harcach porannych kiedyś trzeba zregenerować siły. Czas jej drzemki to był też czas na zjedzenie przeze mnie śniadania bez konieczności dzielenia się każdym z kęsem za tym małym żebrakiem, czas na przygotowanie rzeczy na spacer i ogarnięcie domu. To był czas... No właśnie, był.... Bo drzemki wczoraj już nie było! A przedwczoraj, tydzień temu i dzisiaj choć drzemka była, to usypianie Oli kosztowała mnie po około 2 godziny z życia, siódme poty i 5 nowych siwych włosów na głowie.

Bo jak tu nie osiwieć i cierpliwość zachować kiedy widzę, że oczy jej się kleją, że buźkę przeciera, że nagle smoka szuka (a on tylko do zasypiania u nas służy), marudzi i nagle wszystko jest na nie, a uparcie mi spania odmawia. Więc dwoję się i troję i noszę i bujam, przytulam, miziam, głaszczę, śpiewam, opowiadam szeptem bajki i widzę, że odlot już ma totalny, że już oczka zamknięte, rączki bezwładnie dyndają, więc jakbym granat odbezpieczony niosła odkładam delikatnie do łóżeczka.

A tu nagle, oczy jak pięć złoty, uśmiech na twarzy i beka z Matki! Pewnie gdyby umiała, to by mi jeszcze na nosie zagrała. Żeby nie wybuchnąć i nerwy ukoić daję całuska i zostawiam ją samą w łóżeczku. Po cichu liczę bowiem, że może nauczy się sama zasypiać, tak jak robiła to wtedy gdy miała kilka miesięcy... ale jak to mówią nadzieja, matką głupich...

Zaraz słyszę zza ściany: "mamaaaa, mamaaa", na to nie reaguję, dopóki nie płacze. Oczywiście w dziecku mym budzą się momentalnie wszystkie potrzeby fizjologiczne, oprócz spania... Więc za moment jest już "mamaaaa am, am". Nie przechytrzy mnie myślę sobie, w końcu najedzona jest. Czekam dalej.... Nagle słyszę głośne "a-a" dobiegające z sypialni, a że moje dziecko dotąd nie sygnalizowało za często chęci wypróżnienia, sprintem dobiegam do pokoju z nocnikiem w ręce, łamiąc prawie nogi na porozrzucanych klockach. Sadzam królewnę. Ta zadowolona, jakbym jej nigdy na nocniku siedzieć nie pozwalała. Szczerzy się do mnie podstępnie. Usiedziała na tronie ze 2 minuty, po czym wstała i zakomunikowała "nie ma" i zaczyna skakać na łóżku chichocząc. Do jasnej anielci!

Po prawie dwugodzinnej wojnie skapitulowałam. Jeden zero dla Oli. Trudno, nie chcesz nie śpij! Także, to co miałam w planach zrobić podczas Olinkowej drzemki, musiałam zrobić z Olinkiem uwieszonym na mej nodze, przy okazji udaremniając jej kolejne próby zrobienia krzywdy sobie, kotu, bądź wyrządzenia szkód.
Trwało to 5 razy dłużej i jak sie domyślacie ogarnąć zabawek się nie udało, ale machnęłam na to ręką. bo w planach był wyjazd.

Tak, to był wyjazd w odwiedziny do kumpelki mej kochanej, która to dzidziusia się spodziewa (za miesiąc świat pozna Helenkę), a ja chciałam zobaczyć ją jeszcze w tzw. dwupaku, czyli z brzucholem. ;)
Oli oczywiście koło 13, już zrzedła mina (bo bez drzemki trudno u niej o humor imprezowy), a czekało nas około 30 min jazdy samochodem. Uzbrojona więc we wszystkie przydatne gadżety typu zabawki, picie, przekąski ruszyłyśmy. Jeszcze miasta nie zdarzyłyśmy opuścić, a ona już zaczęła wyć. Zdajecie sobie sprawę, że naprawdę ciężko zabawiać dziecko prowadząc samochód.... Skorzystałam więc z rady mamy i odwrócić jej uwagę rozmową. Gaduła jestem to niby nie problem, ale półgodzinny monolog o mijanych drzewach, autach, o tym, że mama kieruje i zmienia biegi, że słońce świeci i jest ciepło, to już było ponad moje siły. Po 15 km gadania, zaczęłam więc śpiewać. Już mało brakowało, a by ją porwał w swe objęcia Morfeusz, ale stety/niestety dojechałyśmy na miejsce...

Zostałyśmy przywitane bardzo ciepło, nakarmione, ugoszczone do granic możliwości. Ola nie wiem jakim cudem miała jeszcze siłę by ganiać za Florkiem (synek mej kumpelki), puszczać i przebijać bańki, grac w piłkę i ścigać się zjeżdżając z górki na jeździkach... Przysięgam, że czasem uważam, że powinno się tą sprawą zająć w Archiwum X, bo śmiem twierdzić, że chyba jakieś UFO mi ją którejś nocy podrzuciło. No cóż, kocham jak swoje tego mojego małego pasożyta energetycznego i kochać nie przestanę. Pocieszam się, że z wiekiem niby człowiek mniej snu potrzebuje. Pocieszam się, że matczyna miłość zniesie wiele, a w przyrodzie musi być równowaga zachowana, więc skoro ona ma sił co niemiara, to ja mogę być człek "ledwożyw".

Takimi właśnie wygłupami zakończyła się "drzemka" Oli:



A teraz przekonajmy się Mamusiu jak szybko potrafisz odłożyć aparat i mnie złapać... 

A to już w Osowie, u mej kumpeli Igi. Swoja drogą jej rodzice urządzili tam raj dla swoich wnuków. 


















14 komentarzy:

  1. Może drzemkę trzeba przesunąć na np 12 w południe? Trochę kosztuje to reorganizacji dnia, ale procentuje. Roczne dziecko już nie potrzebuje tyle snu co przedtem. Też to przerabiałam z Miśkiem i przesunięcie godziny poskutkowało. Potem w wieku 3 lat sypiał w dzień co raz rzadziej, ale za to mogłam go kłaść spać o 19 i mieć wolny luźny wieczór a nie jak moje koleżanki znosić harce dzieci do 22 albo i dłużej;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam kłaść ja koło 12, ale skutek był taki sam... Jak nie śpi w dzień, jest tak marudna, że aż nie do zniesienia... :/

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo droga ! Oleńce pewnie szkoda choćby chwili na sen, bo Ty jesteś w domu !!! :)
      Oraz póki co nie wyobrażam sobie tego, że moja Amelka nie śpi choć raz w dzień :D. To właśnie podczas tej drzemki mam czas ogarnąć się co nieco, ogarnąć mieszkanie itp. Bo a i owszem Amelia ładnie mi pomaga, ale ileż przy tym ja się nadenerwuję, by sobie oka nie wybiła czymś dostępnym w kuchni, albo nie wpadła na odkurzacz (z którym nawiasem mówiąc niebawem to chyba zacznie zasypiać - tak się pokochali :D ).

      PS: coś mi się usunęło powyżej, ale nie wiem czemu.

      http://krainapaozji.blogspot.fr/

      Usuń
    2. Paozja, ja też sobie tego nie wyobrażam.. No ale, taka sytuacja... :/ Trzeba sobie jakoś radzić.

      Usuń
  3. Jeju, nie wyobrażam sobie, żeby Lenka w ogóle w dzień nie spała. Wykończyłaby mnie i siebie. Jak na razie nie mamy tego problemu i śpi 2 razy dziennie po 2-3 godziny. Trzymamy kciuki, aby Olci ten kryzys szybko minął. Magda G.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam to p Gosiu jak czytam to co pani pisze to jakbym mojego Filipa widziałą ( oczywiście jak miał z 1,5 roku ). To samo jednego pięknego dnia zdecydował że z drzemką koniec i już. Niestety tez nic nie robiło na nim wrażenia ani zmiana godziny zupełnie nic. Ha ha nie i już. To była masakra do wieczora bez sjesty popołudniowej ale cóż. Terz było wymyslanie a to jeść a to pić a to jeszcze inne hietorie a o spaniu zapomieć. No cóż w moim przypadku tak już zostało i od tego dnia Filip już nie spał. Mam nadzieję że pani sie uda Ole przestawić spowrotem bo to naprawdę jest tragedia i dla nas i dla dziecie bo w pewnym momencie same już nie wiedza czego one chcą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja Sofka to również chodzący wulkan energii, ale drzemki sobie nie odpuści, usypia koło 13-14 na szczęście sama. I nie wyobrażam sobie jakby nie spała, dom by był przewrócony do góry nogami, bo ileż można zrobić z nią przy nodze.Z psem się zabawi, ale nie an tyle bym zdążyła wszystko ogarnąć ;D

    Mam nadzieje że u was to chwilowy kryzys, który szybko minie ;D

    Pozdrawiam
    www.mylittlesofie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, zbuntować kiedyś się musiała - moje dziecię z nadmiaru wrażeń teraz spać nie chce (22:00...). Może faktycznie czas przesunąć drzemki? U nas dwie zredukowały się do jednej, która trwa jakieś 2 godziny... I potem szybko dziecię pada- poza dzisiejszym dniem oczywiście. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam że miałam to samo, córa albo chodziła bardzo późno spać albo budziła się w nocy i nie spała po kilka godzin.
    Zrezygnowana wprowadziłam jej jedną drzemkę, padała mi na rękach a ja próbowałam ją zabawiać. Po kilku dniach się przestawiła. Zaczęła mi zasypiać od razu gdy ja położyłam do łóżeczka. Miałam chwilę dla siebie...
    Pozdrawiamy i życzymy powodzenia
    http://emkastylio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam....nasza córcia w tygodniu, jak jest z nianią, spi 2 RAZY. Dwie drzemki po 1,5h. Ostatnio to nawet mi zdjęcie wysłała, po po weekendach spedzonych z nami, nie chce mi się wierzyć...
    Domyślam się że czuje rodziców w domu stąd brak zapału na drzemke...ehh..dodatkowo te upały powodują że budzi się kilka razy w nocy....

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak snu to nasza codzienność, nie ma mowy o tym by zrobić coś w domu i wyszykować się na spacer, chyba że poszłybyśmy w pidżamach;)Pozdrawiamy http://mroznytrojwymiar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...