10 lipca 2013

I co ja robię tu? czyli Hotel "Faltom" znam od kuchni


Robiliście kiedyś jednorazowo ciasto na naleśniki z 40 jajek, 6 litrów mleka i 6 kg mąki i prawie 1,5 litra wody? Ja też nie. Do teraz. Bo dziś właśnie miałam taką okazję. Ciasto musiało być jednocześnie mieszane w dwóch wielkich michach (i dzięki temu mieszaniu biceps mój zwiększył obwód 2 razy) i o ile dobrze zapamiętałam wyszło z niego 200 naleśników.

Mieliście kiedyś ochotę zwiedzić najciekawsze zakamarki hotelu, zobaczyć jak wygląda prawdziwy apartament, sala balowa, kuchnia? 
Niby czytałam, uczyłam się z książek i słuchałam na wykładach: na czym polega praca służby pięter, jak przygotowuje się bufet śniadaniowy, albo jak wyglądają urządzenia gastronomiczne, ale czytać to jedno, a widzieć, brać w tym udział, doświadczać to co innego. Teraz mam taką okazję. Od dwóch dni jestem aktywnym uczestnikiem programu współfinansowanego przez UE, którego celem jest praktyczne przeszkolenie nauczycieli przedmiotów zawodowych w branży gastronomicznej.

I nie muszę płacić za tą wiedzę, nikt też mnie nie traktuje jak głupią gęś. Nie jestem tu popychadłem w stylu "podaj, podnieś, pozamiataj". Wczoraj poznałam świetną Panią manager, zaliczyłam krajoznawczą wycieczkę po hotelu, poznałam jego historię, strukturę organizacyjną. Dziś obrałam chyba 20 ogórków, pokroiłam z 8 pekińskich i zrobiłam "to" ciasto na naleśniki, zrobiłam dekorację z pomarańczy ale nie dlatego, że ktoś mi kazał. Sama chciałam, bo mogę dzięki temu podpatrzeć jak pracuje kuchnia i sprawdzić czy teoria, którą już dobrze znam, idzie zawsze w parze z praktyką.

Może niektórzy z Was pukają się teraz w głowę, po co nauczyciel w wakacje jedzie harować do jakiegoś hotelu, zamiast odpoczywać, korzystać z urlopu i nie myśleć o pracy. 
Ja tam spokojnie na tyłku za długo nie usiedzę,tym bardziej wtedy, gdy koło nosa przechodzi mi okazja połączenia przyjemnego z pożytecznym. Poza tym, nauczyciel, tak jak lekarz musi być stale na bieżąco. Musi śledzić nowości, podążać za trendami, musi być elastyczny, musi chcieć się doszkalać, uczyć, uzupełniać wiedzę.

Jak na razie nie żałuję, że się na te szkolenia porwałam, bo jak na razie jest tak sympatycznie, że czuję się tu prawie jak w domu. Nie odczuwam przymusu, nacisków, nikt się mną nie wysługuje, nie muszę stać na zmywaku przez 12 godzin. Mogę obserwować, patrzeć, pytać, robić zdjęcia i korzystać ze wszystkich atrakcji hotelu. Mam szansę poznać miłych ludzi, którzy mają ciekawą pracę i dużą wiedzę. Śpię wygodnie, jem smacznie i gdyby ze mną był jeszcze mój małżonek, wakacje byłyby wymarzone. 

Ok, kończę bo czy to urlop, czy szkolenie, Ola działa jak perpetuum mobile i śmiem twierdzić, że jej energia jest nieskończenie odnawialna. Muszę więc skorzystać, że na chwilę jest w opcji "off" i naładować swoje akumulatorki, bo jutro przede mną pewnie nowe hotelowe atrakcje. :)

P.S. Więcej o hotelu z punktu widzenia matki z dzieckiem już niebawem. Na prawdę jest o czym pisać.

Gdyby ktoś nie wierzył, że ciężko pracuję - mała fotorelacja poniżej. Strój roboczy miałam prawie jak Anka z "Przepisu na życie" i prawie tak się czułam. ;)















7 komentarzy:

  1. O szlaczek :) Jaki świetny wypad!!
    Przyjemne z pożytecznym i do tego jeszcze z Olą jesteś. Fajna sprawa, ale jak tak dalej pójdzie to wrócisz napakowana w bicepsach jak Pudzian :D
    Udanego szkolenia !

    OdpowiedzUsuń
  2. No no, ale przygoda:)
    Będziesz miała czym zaginać uczniów;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam okazje jak pracowałam w Hotelu w Londynie. Mimo, że pracowałam na recepcji to zaliczyłam inne działy róznież ;D

    Pozdrawiam i udanego szkolenia życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. NO, no, no Pani Mamo ja to Panią podziwiam i z niecierpliwością czekam na więcej.

    P.S Co do tyck akumulatorków ja mam wrażenie, że One starsznie mocne są i dożywotnio odnawialne
    w chwil kilka:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee nie ma co podziwiać :) Ja kobieta pracująca jestem i żadnej pracy się nie boję. Co do akumulatorków, to chociaż bardzo bym chciała, żeby było tak jak napisałaś. Niestety moje koło dożywotnio odnawialnych to nawet nie stały. ;)

      Usuń
  5. No no, pozazdrościć. Miło widzieć Panią w 'akcji' :) a gdzie czepek? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, ciekawe ile bym czasu smażyła 200 naleśników, najwięcej usmażyłam 70 i długo to trwało.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...