11 kwietnia 2013

Dlaczego Ola miała focha?

Mamusie czasem jednak mają ciężkie życie.... Nie mam na myśli wstawania w środku nocy, przewijania megakup (co to po plecach się rozlazły), wkładania pieluchy do góry nogami (bo dziecie ucieka),  zabawiania dzikimi tańcami i śpiewem o 5 rano. Nie mówię też o wszystkich wyrzeczeniach jakich wymaga posiadanie dziecka. Tysiąc plam na jednym cm2 trudnościeralnej powierzchni, czy ząbkowanie to pestka, bułka z masłem i w ogóle mały pikuś.... przy szczepieniach. :/
Zmieniłam temat posta w ostatnim momencie, po naszej dzisiejszej wizycie w przychodni. Ola skończyła rok i czas na kolejne szczepienie. Od ostatniego minęło już prawie 6 miesięcy, więc i córa moja i ja zapomniałyśmy już o tym, jakie to nieprzyjemne przeżycie. 



A tu dzisiaj powtórka z rozrywki... Nie wiem czemu wbiłam sobie do głowy, że dzisiaj tylko jedną szczepionką będą męczyć moją Olcie. Taka byłam szczęśliwa, że to już tylko te podstawowe i bezpłatne, a przede wszystkim, że tylko jedno ukłucie czeka dziecko moje. Okazało się, że coś się "idealnej" mamuśce pokiełbasiło, że tym razem za dobrze się nie przygotowała do rozmowy z lekarzem.  Nie było jednej szczepionki, a trzy, bo oprócz pakietu standardowego (różyczka, odra, świnka) została do zaaplikowania ostatnia dawka szczepionki przeciw pneumokokom i wiele innych zalecanych, z których ja po bardzo krótkich przemyśleniach wybrałam tą przeciwko kleszczowemu zapaleniu opon mózgowych (ze względu na straszną nazwę i częste nasze wizyty w lesie). 
na pocieszenie: pilot i piętka od chlebka do gryzienia :)
Jeśli chodzi o zachowanie mojej Fasolci, to siary nie było. Grzecznie dała się rozebrać do mierzenia i ważenia. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że mierzy prawie tyle co Michael Jordan, czyli całe 77 cm i waży 10,6 kg. Na moje pytanie, czy to dobrze, Pani pielęgniarka powiedziała "duża dziewczyna". Co mnie troszkę uspokoiło, bo myślałam, że przez ten jej apetyt to się z wagą w centylach nie zmieści. 
Potem było badanie przez Pana doktora. Grzeczniejszej dziewczynki to jak żyje nie widziałam. Spokojnie siedziała i z zaciekawieniem przyglądała się kolejnym wykonywanym przy niej czynnościom. Dodam, że ja do 10 roku życia byłam zmorą lekarzy i pielęgniarek. Nie będę się chwalić dlaczego, bo wstyd..... :/ 
Ola uwielbia dorosłych, dzieci i zwierzęta... do czasu, aż krzywdy z ich strony nie doświadczy. Gdy więc doszło do kłucia. Masakra! Krzyk niczym z filmu "Teksańska masakra piłą mechaniczną"! Łzy jak grochy ciekły po policzkach. Purpura na twarzy Oli i mojej. Jedna rączka z głowy, a tu jeszcze dwa ukłucia.... :(  Słuchając jej wołania i płaczu serce mamine czuło się jak potraktowane tłuczkiem do mięsa....
 I milion myśli w głowie. Po co ja jej funduję (dosłownie) te dodatkowe szczepionki? Zastanawiałam się, czy te kłucia mają sens? Czy szczepionki podawane właśnie mojej kochanej Oleńce są skuteczne i bezpieczne? Czy potrzebne? Coraz częściej słyszy się o ludziach, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci? A co, jeśli oni mają rację? I w myślach chłostałam sama siebie, za to jaką wyrodną matką w tym momencie jestem. 

Na szczęście nie byłam sama, jako wsparcie pojechała ze mną moja mama. Powiedziałam jej o swoich wątpliwościach i pocieszyło mnie jedno wypowiedziane przez nią zdanie: "Przecież to wszystko robisz dla jej dobra, nie chcesz przecież, by zachorowała." I powiem Wam jedno. Mama nie jest lekarzem, nie zna się na szczepionkach, ale jeśli ona mówi, że dobrze robię to znaczy, że tak jest. Dlaczego? Bo czy nie zaufalibyście komuś, kto przez swoje dzieci jest uważany za najlepszą mamę na świecie. Ja ufam i wiem, że oprócz chwili bólu i strachu zapewniłam właśnie Oli ochronę przeciw groźnym chorobom i powikłaniom po nich. I mam nadzieję, że wiara we współczesną medycynę mnie nie zawiedzie. 

P.S. Zdjęcia zamieszczone w poście obrazują zmęczenie i arcyfocha mojej pierworodnej, który został uwieczniony po powrocie do domu. W ramach przeprosin wyrodna matka upiekła córeczce biszkopciki (przepis TU).




Poniżej linki do artykułów na temat szczepień dzieci:

Kalendarz szczepień:

Tu coś od zwolenników nieszczepienia dzieci:

3 komentarze:

  1. fajnie piszesz Gosia, keep at it :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Ty za to fajne fotki strzelasz. Pewnie sam wiesz, jak człowieka cieszy, że to co robi dla dla przyjemności podoba się też innym...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Gosiu wszystko się zgadza smutek żal foch ryk ogólnie czarna rozpacz a do tego jeszcze nasze rozterki....ale świadomość że można uchronić dziecko przed różnymi chorobami trochę nas uspokaja . Znam to z autopsji nie przespane noce kolki do 8 mc ciągłe wizyty w przychodni i cewnikowanie ( sam diabeł nie wie po co)wszystko przerobiłam i gdy myślałam że jest już ok bo syn to już duży chłop (5 lat) zaczeły się anginy i tak kolejne 5 lat . Paranoja ale cóż każda z nas musi przejść swoje i co najważniejsze słuchać dobrych rad osób najbliższych , osób które zasługują na miano najlepszych na świecie tz. naszych mamulek. Z biegiem czasu jest coraz lepiej ale rozterki nie mijają zawsze będą czy Ola ma teraz roczek czy będzie miała 10 czy 15 czy 20 lat , ewentualnie czasami będą mniejsze lub większe.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...